Translate This Page Translate this page ترجم هذه الصفحة Преведи тази страница Tradueix aquesta pàgina 翻译此页 Prevedi ovu stranicu Preložit tuto stránku Oversæt denne side Isalin ang pahinang ito Käännä tämä sivu Traduire cette page Diese Seite übersetzen Μετάφραση αυτής της σελίδας תרגם דף זה Translate this page Terjemahkan halaman ini Traduci questa pagina このページを翻訳 Translate this page Tulkot šo lapu Išversti ši puslapi Vertaal deze pagina Oversett denne siden Traduzir esta página Traduce aceasta pagina Перевести эту страницу Prevedi to stran Преведи ову страну Preložit túto stránku Traducir esta página Översätt den här sidan Перекласти цю сторінку Phiên d?ch các trang này
Menu główne
· Linki
· GRY
Menu

anonse.jpg





Rozkład jazdy PKP

odjazdy-m.jpg
przyjazdy-m.jpg

Kolporter RSS
O najnowszych newsach możesz dowiedzieć się za pośrednictwem kanałów rss.
rss1.0
rss2.0
rdf
Latest Comments
[News] Etyka
Autor: jaro60 dnia 26 maj : 08:02
Swieta racja.

[News] Uzdrowiciel
Autor: jaro60 dnia 21 maj : 13:23
I co na to Puste Obietnice,cos zapanowala dziwna c [ more ... ]

[News] Normalność
Autor: jaro60 dnia 21 kwi : 07:45
Dla mnie, to Tusk jak wroci do kraju to powiinien [ more ... ]

[News] Wykład dr Zbigniew Stanuch "Golgota Kobiet - relacje więźniarek Ravensbrück
Autor: Jan II dnia 14 kwi : 10:07
Bardzo przejmujący wykład. Ale mówienie o kobietac [ more ... ]

[News] Paplecznik - czyli wTylewizji po Goleniowsku cześć 10
Autor: MW dnia 02 kwi : 16:27
Przegadane to . Podane w mało ciekawej medialnie f [ more ... ]

[News] Sedno sprawy
Autor: jaro60 dnia 17 mar : 13:16
Oczywista prawda.Tylko opozycyjni POpaprancy mowia [ more ... ]

[News] Nobliści
Autor: jaro60 dnia 28 sty : 08:01
SWIETA RACJA.

[News] Ja nie mam czasu!
Autor: admin dnia 17 sty : 00:45
Jasne że to nie tajemnica. Chodzi o radnego Czerw [ more ... ]

[News] Ja nie mam czasu!
Autor: MW dnia 17 sty : 00:18
" eden z radnych" - jak wiecie który to dlaczego [ more ... ]

[News] Park 750 - lecia Goleniowa i konsultacje społeczne???
Autor: Jan II dnia 11 gru : 22:19
Uważam - w przeciwieństwie do Pani Muszyńskiej, że [ more ... ]


Forum
Goleniów net - Portal Powiatu Goleniów :: Forum :: Twoje forum :: FREE 100% - wolność!!!
 
<< Poprzedni temat | Kolejny temat >>
Tusk sie sadzi i zachowuje się jak burak
Moderatorzy: admin, Adam, Margo, Andrzej, Jacek_C
Autor Odpowiedzi
Adam
nie paź 12 2008, 10:39
admin

Zarejestrowany #2
Dołączył: pią lip 13 2007, 12:25
postów: 10
Czytam prasę i oglądam telewizje i słucham i czytam, wypowiedzi Pana Prezydenta i Pana Premiera na temat kto i jak ma lecieć samolotami na Szczyt Unijny. I muszę stwierdzić że Pan TUSK powinien iść do okulisty bo nie umie czytać Konstytucji RP czyli najważniejszego dokumentu regulującego przepisy w naszym kraju.

Albo mu tak już uderzyło w czaszkę ze uważa się za najważniejszego w tym kraju . Ba nawet wydaje mu się, że może podpisywać dokumenty w imieniu Rzeczypospolitej na zewnątrz kraju .

A wystarczy Panie Tusk przeczytać Konstytucje RP aby poznał Pan swoje miejsce w szeregu i nie wybiegał przed pędzące konie.

Konstytucja Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej


w Rozdziale V
pod nazwą PREZYDENT RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ


w artykule Art. 126. i ustępie 1. mówi tak :

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem ciągłości władzy państwowej.


Wiec się pytam gdzie się pchasz przed konie !!! Poznaj swoje miejsce i zacznij szanować Prezydenta RP bo zachowujesz się jak człowiek, który się sadzi a nie zna prawa . Panie premier - nieznajomość prawa nie tłumaczy , a może Pan i Pańskie duplomatołki nie chcecie się dostosować do najwyższego prawa czyli Konstytucji RP. Przestań człowieku ośmieszać POLSKĘ .
A jak słyszę wypowiedzi twojego szefa gabinetu i szefa klubu parlamentarnego Po,

: cytuje

"Prezydent Lech Kaczyński nie poleci do Brukseli rządowym samolotem - powiedział TVN24 szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak. Samolotem rządowym poleci nim premier, a nie prezydent"


"W programie "Kawa na ławę" w niedzielę Lech Kaczyński zapowiedział jednak, że z pewnością na szczyt się wybiera. A to - zdaniem szefa klubu parlamentarnego PO Zbigniewa Chlebowskiego - naprawdę duży błąd, bo "prezydent wpycha się do Brukseli", a tym samym wpycha się w kompetencje rządu: - Nie sprowadzam tego sporu do choroby pilota, czy braku samolotu. To poważny spór kompetencyjny - podkreśla Chlebowski."

cytaty podałem za TVN


To powiem tyle wywal tych pożal się boże duplomatołków niech cię nie ośmieszają i Polski też.

Bo cytowana wyżej Konstytucja tez w tym samym rozdziale mówi w


Art. 133.

1. Prezydent Rzeczypospolitej jako reprezentant państwa w stosunkach zewnętrznych:

1) ratyfikuje i wypowiada umowy międzynarodowe, o czym zawiadamia Sejm i Senat,

2) mianuje i odwołuje pełnomocnych przedstawicieli Rzeczypospolitej Polskiej w innych państwach i przy organizacjach międzynarodowych,

3) przyjmuje listy uwierzytelniające i odwołujące akredytowanych przy nim przedstawicieli dyplomatycznych innych państw i organizacji międzynarodowych.

2. Prezydent Rzeczypospolitej przed ratyfikowaniem umowy międzynarodowej może zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem w sprawie jej zgodności z Konstytucją.

3. Prezydent Rzeczypospolitej w zakresie polityki zagranicznej współdziała z Prezesem Rady Ministrów i właściwym ministrem.


Więc się pytam dlaczego naruszasz człowieku konstytucje , ty co wyjątek jesteś że łamiesz PRAWO !!!

Powiem więcej Prezydent Profesor Doktor Habilitowany Lech Kaczyński powinien podać twoje człowieku postępowanie pod trybunał stanu, gdyż :

ta sama Ustawa Zasadnicza w cytowanym już Art. 126.

w ust 2 mówi

Prezydent Rzeczypospolitej czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji, ....

Mam pretensje do dziennikarzy , a wy co nie umiecie wytłumaczyć ludziom kto ma racje. Nic tylko robicie sensacje, a od czasu do czasu poczytać Konstytucji to nie łaska !


Szkoda słów myślałem, że to PO to partia ludzi uczciwych i taka zapewne jest .

Ale niestety według nich samych !


Ludzie nie dajcie się ogłupić w tym sporze na pewno Prezydent RP ma racje !

[ Edytowany nie paź 12 2008, 10:41 ]
Powrót do góry
zenekzenek
czw lis 13 2008, 09:01
Zarejestrowany #251
Dołączył: śro lis 12 2008, 12:26
postów: 0
No cóż ... pan "profesor" administrator najwyraźniej poczuł prawniczą wenę i postanowił przekazać nam jakże cenną i jakże bezstronną wykładnię prawa konstytucyjnego, zapominając jednak usunąć ze swojego postu polityczne hasła. Może by się Pan zdecydował, albo mówimy rozsądnie o przepisach prawa konstytucyjnego, albo rzucamy hasłami politycznymi, bo jak dla mnie połączenie tych obu pojęć jest niedopuszczalne. Proszę wybaczyć, ale w tym momencie Pański post brzmi raczej jak jedna z pozbawionych sensu i dowodów wypowiedzi Michała Kamińskiego (sekretarza stanu w kancelarii prezydenta), a nie próba rzetelnej oceny sytuacji.
Niestety muszę stwierdzić, że ośmieszył się Pan cytując artykuły konstytucji, które nijak mają się do Pańskich komentarzy do tych artykułów. Stwierdzam, że nie jestem prawnikiem więc ode mnie nie można oczekiwać dokładnej wykładni prawa konstytucyjnego ale spróbuję polemizować z Pańskimi słowami.
Art. 126 jest pierwszym z artykułów dotyczących roli prezydenta w konstytucji a zatem w pierwszych słowach stwierdza jego położenie w państwie. Stwierdza, że "jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem ciągłości władzy państwowej". A zatem istnieje tutaj jasne określenie prezydenta jako głowy państwa. Teraz pytanie: a skąd Pan tutaj widzi coś na temat polityki zagranicznej w tym artykule? Idąc dalej Pańskim tokiem myślenia można by rzec, że skoro premier jest w zasadzie 4-tą osobą w państwie to tylko marszałek sejmu może jechać na spotkanie w sprawach międzynarodowych w zastępstwie prezydenta. To w ogóle po co jest premier, a idąc dalej, po co jest rząd? Otóż zapomniał Pan (a sądzę, że będąc zadużonym w politycznych sloganach jednej z partii) zacytować innych artykułów z konstytucji.
Otóż Art. 146 mówi w punkcie pierwszym: "Rada Ministrów prowadzi politykę wewnętrzną i zagraniczną Rzeczypospolitej Polskiej". Podkreślam jasno: prowadzi politykę wewnętrzną i zagraniczną. Kolejny punkt mówi: "Do Rady Ministrów należą sprawy polityki państwa nie zastrzeżone dla innych organów państwowych i samorządu terytorialnego". To jest właśnie po to gdyby kompetencje prezydenta się nakładały z kompetencjami premiera. W konstytucji nie występuje jednak takie nałożenie kompetencji (choć ludzie prezydenta próbują wszelkimi metodami udowodnić, że jednak to prezydent ma takie kompetencje, a co za tym idzie, to on ma pierwszeństwo w kierowaniu polityką zagraniczną, co jest całkowitym absurdem; dowód? proszę znaleźć odpowiedni przepis w konstytucji). Z wątpliwości stworzonych (celowo użyłem słowa "stworzonych") przez środowisko prezydenta sądzę, że najlepiej by było wysłuchać orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, który by jednoznacznie dokonał interpretacji przepisów prawa.
Punkt 4 podpunkty 9-10 Art. 146 mówią: "W zakresie i na zasadach określonych w Konstytucji i ustawach Rada Ministrów w szczególności:
9) sprawuje ogólne kierownictwo w dziedzinie stosunków z innymi państwami i organizacjami międzynarodowymi,
10) zawiera umowy międzynarodowe wymagające ratyfikacji oraz zatwierdza i wypowiada inne umowy międzynarodowe".
W zasadzie Pańska teza padła w podpunkcie 9-tym albowiem nigdzie w konstytucji nie jest napisane, że to prezydent kieruje stosunkami międzynarodowymi. Można powiedzieć, że nie mam serca chcąc niszczyć Pańską tezę w dalszym moim wywodzie ale po prostu poziom Pańskich wypowiedzi i "argumentów" mnie oszołomił i postanowiłem odpowiedzieć na nie w całości.
Art. 133 określa prezydenta: "Prezydent Rzeczypospolitej jako reprezentant państwa w stosunkach zewnętrznych". Proszę zwrócić uwagę na słowo "reprezentant". Nie jest kierownikiem, tak jak to określa konstytucja wobec premiera, jest zaledwie reprezentantem. Za całość stosunków międzynarodowych odpowiada premier ale to prezydent podpisuje konkretne umowy, jak to widzimy w podpunkcie 1 p-ktu 1 Art. 133.
Co do ostatniego zamieszania z wylotem do Brukseli to rzeczywiście należy zrugać i premiera i prezydenta o niedostosowanie się do punktu 3 Art. 133 "Prezydent Rzeczypospolitej w zakresie polityki zagranicznej współdziała z Prezesem Rady Ministrów i właściwym ministrem". Z tym, że nie potrafię powiedzieć czy to wina wyłącznie prezydenta (jak by teoretycznie wskazywał na to ten przepis), czy może także premiera. Do tego by trzeba opinii konstytucjonalisty.
Bym zapomniał, tytułuje Pan Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego tak jakby był profesorem zwyczajnym (czyli przed stopniem dr hab.), tymczasem należy go tytułować po stopniu dr hab. ponieważ jest zaledwie profesorem nadzwyczajnym. Może to dla Was bez znaczenia ale chodzi mi wyłącznie o prawdę.
Powyższa moja wypowiedź miała dowieść, że mija się Pan z prawdą oskarżając premiera o łamanie prawa (jeśli jest Pan tego pewien bo proszę złożyć wniosek do prokuratury). Po przeczytaniu Pańskiej wypowiedzi odniosłem wrażenie jakby tekst został zrobiony bez większych przemyśleń na temat prawa konstytucyjnego i pod wpływem pewnego środowiska politycznego. Nie ma co ukrywać, że tekst Pański jest tekstem czysto politycznym, w którym królują pseudo-argumenty często przedstawiane przez ludzi związanych z partią PiS. I nie byłoby w tym nic dziwnego i oburzającego gdyby nie Pańskie pseudo-dowody w konstytucji na temat łamania prawa przez premiera i nawoływanie do przeprowadzenia śledztwa przez Trybunał Stanu. Powtarzam po raz wtóry, że nie jestem prawnikiem więc moja analiza jest analizą przepisów konstytucji zaledwie amatorską i czekam niecierpliwie na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Wywód swój przeprowadziłem wyłącznie z chęci uświadomienia czytelników, że powoływanie się na czyjeś hasła polityczne może zaprowadzić na bagno nieprawdy. Stwierdzam jednoznacznie, że wywodu swojego nie napisałem pod wpływem namowy żadnego ugrupowania politycznego a jeśli by doszło do takich podejrzeń to w tym wypadku trzeba by winić twórców przepisów konstytucji o to, że napisali prawo pod PO na długo przed powstaniem tej partii.

Pozdrawiam
Powrót do góry
admin
pią lis 14 2008, 12:54
Bugajski

Zarejestrowany #1
Dołączył: czw kwi 12 2007, 05:00
postów: 71
Panowie i jeden i drugi moim zdaniem macie po części racje , ale wypadałoby przeczytać ten artykuł. Co prawda dotyczy wcześniejszych wojenek wymienionych Panów , ale myśle że odzwierciedla całą prawdę. A ponieważ jest bardzo ciekawy cytuję go w całości


Bilingiem i stenogramem 


Wiele wskazuje na to, że konflikty rządu z prezydentem będą wybuchały aż do wyborów w 2010 roku. Na sporach zyskuje bowiem zarówno Lech Kaczyński jak i Donald Tusk. Od czasu zaprzysiężenia rządu Donalda Tuska mamy do czynienia z festiwalem konfliktów rządu z pałacem prezydenckim. Oba ośrodki władzy wykorzystują każdą sposobność, by wytknąć błędy swojemu konkurentowi i go zaatakować. Spory toczą się na niskim poziomie i często odwracają uwagę opinii publicznej od dużo poważniejszych spraw.


POmijanie prezydenta


Konflikty rządu i prezydenta rozpoczęły się kilka dni po zaprzysiężeniu gabinetu. Pierwszy wybuchł po zapowiedzi zmiany ważnej decyzji dotyczącej polityki zagranicznej. Na konferencji prasowej Donald Tusk zapowiedział, że Polska odblokuje negocjacje Rosji z OECD. Mimo iż prezydent posiada konstytucyjne uprawnienia w dziedzinie prowadzenia polityki zagranicznej kraju, rząd Tuska nie poinformował go o tej decyzji. Sprawa negocjacji Moskwy z OECD wywołała ostre komentarze pałacu prezydenckiego. Kancelaria Prezydenta oświadczyła, że decyzję rządu przyjęła z najwyższym zdumieniem. "W tej bardzo ważnej dla strategicznych interesów naszego kraju sprawie współodpowiedzialny za polską politykę zagraniczną prezydent RP nie był informowany" - podkreślono w komunikacie kancelarii. Główna oś sporu między prezydentem a premierem została skierowana nie na merytoryczność decyzji, tylko na sprawy proceduralne. Kancelaria postanowiła sprawdzić, czy prezydent powinien być informowany czy nie o zmianie stanowiska Polski w tak ważnej sprawie. Przez kolejne dni opinia publiczna była zalewana komentarzami dotyczącymi tej kwestii. Analitycy i politycy zajmowali się tym, jakie uprawnienia w kreowaniu polityki zagranicznej ma prezydent a jakie premier. Spór nie dotyczył tego, czy rząd słusznie zmienił decyzję ws. Rosji, a tylko czy powinien informować o tym wcześniej głowę państwa. Podobna sytuacja miała miejsce, gdy rząd zapowiedział, że polskie wojska zostaną wycofane z Iraku w 2008 roku. Podczas obu sporów opinia publiczna informowana była o zapisach konstytucyjnych i ich interpretacjach, a nie istocie spornych decyzji. Zamazywało to różnice zdań pałacu prezydenckiego i rządu i uniemożliwiało merytoryczną debatę na ważne dla kraju tematy.


Spory o procedury



Jeszcze bardziej trywialny był spór Kancelarii Prezydenta i Premiera dotyczący Rady Gabinetowej. Lech Kaczyński zwołał ją w związku z kryzysem, jaki panował w służbie zdrowia. Po zakończeniu obrad prezydent i szef rządu zwołali swoje konferencje prasowe. Przedstawili na nich dwie rozbieżne relacje ze spotkania. Według Kaczyńskiego, rząd był nieprzygotowany, a Donald Tusk zachowywał się jakby był gospodarzem spotkania. Prezes Rady Ministrów miał wtrącać się w rozmowę, a ministrowie udzielać bardzo ogólnikowych odpowiedzi. Spotkanie inaczej przedstawiał premier. Według niego, prezydent nie chciał wysłuchać informacji rządu na temat służby zdrowia, był niecierpliwy i nie zainteresowany spotkaniem. Według Marka Migalskiego, prezydent i premier wykorzystali Radę do prowadzenia wojny między sobą. Politolog zaznaczał, że szef rządu brutalnie zaatakował prezydenta Kaczyńskiego, a prezydent źle zrobił, że zakończył posiedzenie Rady "po godzinie". Spór zaognił się, gdy Kancelaria Premiera ujawniła stenogram z posiedzenia. Pokazał on, że obrady były prowadzone w bardzo nerwowej atmosferze. Donald Tusk próbował wyznaczać, kto ma odpowiadać na pytania. Prezydent z kolei traktował premiera z wyższością i karcił go za wypowiadanie się bez udzielenia głosu. Komentatorzy podkreślali ogólnikowość założeń rządu ws. służby zdrowia i zaznaczali, że klimat negocjacji przypominał kłótnie w piaskownicy. Spór dotyczący prezydenckiej i rządowej wizji służby zdrowia został sprowadzony do trywialnego poziomu klimatu rozmów. Przeprowadzano analizę słów obu stron i zastanawiano się, kto odpowiada za niepowodzenie negocjacji. Politycy i urzędnicy obu kancelarii oskarżali się natomiast o to, kto doprowadził do publikacji stenogramów z tajnego posiedzenia Rady Gabinetowej. Przedmiot jej zwołania – sytuacja służby zdrowia – zszedł na drugi czy nawet trzeci plan. Głupi konflikt o to, kto był niemiły, a kto naburmuszony stał się ważniejszy niż próba rozwiązania problemów ochrony zdrowia. O względy formalne chodziło również w sporze o obsadę stanowisk szefów Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Służby Wywiadu Wojskowego. Premier powołał na nie Krzysztofa Bondaryka i Macieja Hunię. Michał Kamiński poinformował, że Kancelaria Prezydenta nie otrzymała zapytania o te kandydatury w związku z czym nie wydała opinii o kandydatach. Prezydencki minister dodał, że prawo wymaga wydania takiej opinii, a nominacje mogą być bezprawne. Oskarżenia odpierał premier, według którego wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. Zaznaczył, że wysłał prośbę o opinię ws. nominacji, ale nie otrzymał odpowiedzi. Jednak zdaniem urzędników pałacu prezydenckiego, informacja o nominacjach Huni i Bondaryka przyszła do Kancelarii dwa dni po fakcie. W całym sporze znów podkreślona została mało istotna kwestia proceduralna. Kancelaria Premiera zastanawiała się czy urzędnicy prezydenccy nie zagubili gdzieś informacji od premiera o planach nominowania szefów służb. Z kolei kancelaria prezydencka publicznie zaznaczała, że informacji nie dostała i z powodu błędów proceduralnych nominacje mogą być bezprawne. Konstytucjonaliści podkreślali, że potrzebne jest doprecyzowanie terminu, w którym prezydent powinien stosowne opinie wydać. Według nich zapis taki uporządkowałby sytuację prawną w podobnych sprawach. Szum wywołany wokół procedury wydawania opinii prezydenckiej przyćmił rzeczywiste zarzuty i wątpliwości dotyczące nowego szefa ABW. Kilka dni po nominacji prezydent wystosował list do premiera, w którym m.in. zapytał o związki Bondaryka z wyciekiem tajnych informacji z Ery GSM, związki z właścicielem Polsatu Zygmuntem Solorzem, powody odwołania go z funkcji wiceministra w latach 90., czy związkami z próbą wykorzystania dokumentów z akcji „Hiacynt”. List ten nie przedostał się do opinii publicznej z taką siłą, jak kwestia kontrowersji przy nominowaniu Huni i Bondaryka. Sprawa zginęła w gąszczu kłótni i oskarżeń o błędy i opóźnienia.



Spóźniony telefon




Po rozbiciu się samolotu wojskowego CASA również doszło do konfliktu premiera z prezydentem. Katastrofa, w której zginęło kilkunastu oficerów Wojska Polskiego, miała miejsce godzinę przed planowanym odlotem Lecha Kaczyńskiego do Chorwacji. Mimo iż miał on czas na odwołanie spotkania w Zagrzebiu, nie zrobił tego, ponieważ nie został poinformowany o rozbiciu się samolotu. Zastępca Kancelarii Prezydenta Robert Draba zaznaczył, że prezydent powinien taką informację otrzymać zaraz po zdarzeniu. Według niego, opieszałość w informowaniu głowy państwa jest skandalem i powinna zostać wyjaśniona. Na wypowiedź Draby zareagował MON. Przedstawiciele resortu zapewniali, że chcieli poinformować Biuro Bezpieczeństwa Narodowego o wypadku, ale nie mogli się dodzwonić. Ostatecznie informacja do BBN dotarła po godzinie od zdarzenia. Wokół terminu poinformowania prezydenta znów wyrósł nadmiernie rozdmuchany konflikt. Obie kancelarie oskarżały się o bałagan i nieudolność. MON opublikował bilingi rozmów, które miały świadczyć, że do przedstawicieli administracji prezydenta dzwoniono. Pałac prezydencki z kolei zapowiedział, że ujawni swoje bilingi, potwierdzające ich wersję wydarzeń. Politycy obu obozów podgrzewali atmosferę co raz to nowymi oskarżeniami. W rezultacie winą za niedoinformowanie prezydenta obarczono brak jasnych procedur i systemu telefonicznego w rządowym samolocie Tu-154. Spór wywołany został w trakcie trwania żałoby narodowej ogłoszonej przez prezydenta. W związku z tym, w opinii wielu komentatorów, był niesmaczny. Dodatkowo sprawił, że media i opinia publiczna nie zajmowała się przyczynami wypadku, bezpieczeństwem czy wyposażeniem polskiej armii, tylko „pokrzykiwaniem” na siebie przedstawicieli MON i BBN. Kontrowersyjny Sikorski Radosław Sikorski, Najbardziej konfliktogennym w kontaktach z prezydentem ministrem obecnej ekipy jest szef MSZ,



Radosław Sikorski.
 

Jego nominacja budziła zastrzeżenia głowy państwa jeszcze przed zaprzysiężeniem. Jednak mimo tego premier Tusk postanowił zaufać mu i powołał go na szefa dyplomacji. Do jednego z pierwszych spięć między rządem a prezydentem doszło, gdy Sikorski nie przyszedł na spotkanie z prezydentem. Zamiast na umówioną rozmowę udał się on na nieformalne posiedzenie Rady Ministrów. Urzędnicy Kancelarii Prezydenta oświadczyli, że minister zachował się nieelegancko i niekulturalnie. Oskarżyli go o ignorowanie głowy państwa. Sikorski odpierał zarzuty, mówiąc, że informował, iż nie może być obecny na spotkaniu. Zaatakował jednocześnie współpracowników prezydenta, twierdząc, że angażują autorytet głowy państwa do spraw błahych. W kolejnych komentarzach politycy związani z pałacem prezydenckim mówili, że Sikorski zachował się skandalicznie i powinien przeprosić prezydenta, a partyjni koledzy Sikorskiego bronili go, mówiąc, że nie ma za co przepraszać. Prowodyr tego konfliktu podgrzewał sytuację, mówiąc, że przeprosić powinni urzędnicy, którzy nie przekazali prezydentowi na czas informacji. Do spotkania ministra i prezydenta doszło kilka dni później. Prezydent po spotkaniu powiedział, że rozmowa z ministrem jest dowodem, że współpraca między nimi może istnieć. Jednak, jak zaznaczała część analityków i polityków, zaczęła się ona bardzo źle. Kolejny konflikt między politykami wybuchł, gdy prezydent zaprosił do siebie szefa MSZ. Sikorski wyszedł z lunchu roboczego szefów dyplomacji krajów Unii Europejskiej i poleciał z Brukseli do Warszawy. Jak dodał, zakończył spotkanie natychmiast po otrzymaniu zaproszenia od prezydenta, by pokazać że bardzo szanuje głowę państwa. Podkreślił, że jego wyjście ze spotkania może spowodować brak podpisania umowy stowarzyszeniowej Unii z Serbią. Zaznaczył, że sprawa musi być ważna, gdyż pałac prezydencki nie przyjął propozycji rozmowy telefonicznej. Zaproszenie od prezydenta miało związek z planowaną wizytą Sikorskiego na Ukrainie i w USA. Mimo iż zgodne z procedurami, wywołało ono burzę na polskiej scenie politycznej. Politycy PO zarzucili prezydentowi bezpodstawne wzywanie ministra. Według nich, doprowadziło to do przerwania bardzo ważnego spotkania i ośmieszyło polską dyplomację. Sikorski powiedział, że prezydenta „znów wprowadzono w błąd” i zasugerował usprawnienie działania jego kancelarii. Dodał, że sprawa, którą omawiał z prezydentem, była mniej pilna niż się spodziewał. Urzędnicy Kancelarii Prezydenta odpowiadali, że minister nie musiał wychodzić ze spotkania, gdyż zaproszenie od prezydenta nie dotyczyło konkretnej godziny. Szefowa Kancelarii Anna Fotyga mówiła, że wyjście z lunchu roboczego było wyłączną inicjatywą ministra Sikorskiego. To on zatem miał odpowiadać za zamieszanie, jakie wywołała sprawa rozmowy z prezydentem. W konflikt włączył się zarówno premier Donald Tusk, jak i wicepremier Grzegorz Schetyna. Szef MSWiA powiedział, że ministrowie nie mogą być wzywani z byle powodu przez prezydenta. Dodał, że nagłe zapraszanie ministra powinno odbyć się tylko w naprawdę ważnych sytuacjach, za zgodą i wiedzą premiera. W opinii Ryszarda Piotrowskiego, konstytucjonalisty, wszystko odbyło się jednak zgodnie z procedurami. Prezydent ma bowiem uprawnienia do zapraszania konkretnych ministrów i nie potrzebuje na to zgody premiera. W wyniku awantury na dalszy plan zepchnięty został powód zaproszenia Sikorskiego przez prezydenta. Rozmowy w pałacu dotyczyły wizyt szefa dyplomacji w Kijowie i Waszyngtonie. Ukraina i Stany Zjednoczone są ważnymi partnerami zagranicznymi Polski. Stosunki z oboma krajami pogorszyły się ostatnio. Ukraina ma do władz polskich pretensje za brak umowy o małym ruchu granicznym i fatalną sytuację na granicach z Polską. Wizyta w USA miała natomiast dotyczyć m.in. instalacji tarczy antyrakietowej w Polsce. Amerykanie byli ostatnio zdziwieni opieszałością polskiej strony w tej sprawie. Mimo iż spotkanie prezydenta i ministra miało dotyczyć tak istotnych spraw, nie interesowało mediów. Zagłuszyły go kłótnie o sposób zaproszenia Radosława Sikorskiego przez prezydenta.

Zyskują wszyscy



Wiele wskazuje na to, że podobne konflikty będą wybuchały aż do wyborów prezydenckich. Na sporach zyskuje bowiem zarówno Lech Kaczyński jak i Donald Tusk. – Konflikty opłacą się obu środowiskom. Według mnie, w polityce, gdzie dwóch się kłoci, tam obaj korzystają – mówił w Polskim Radiu politolog Marek Migalski. Dodał, że ostatnie dwa lata wojny PO i PiSu przyniosły znaczący wzrost poparcia obu partiom. - Spór między prezydentem i premierem ogniskuje opinię publiczną na tych dwóch politykach. To pozwala na bipolaryzację sceny politycznej. W kampanii prezydenckiej w 2010 roku oni będą głównymi rozgrywającymi – dodał Migalski. Dzięki kłótniom głowa państwa i szef rządu są często obecni w mediach, co zapewnia im rozpoznawalność w społeczeństwie. W wyścigu o fotel prezydencki prawdopodobnie nie będzie się liczył żaden inny kandydat. Na konfliktach dodatkowo zyskuje rząd. Skupianie uwagi na mało istotnych sporach o procedury pozwala premierowi i ministrom na chwilę oddechu. Media mówią o sporach i kłótniach, analitycy zastanawiają się publicznie kto ma rację, a urzędnicy ujawniają kolejne bilingi i stenogramy. Opinia publiczna nie jest natomiast rzetelnie informowana o takich sprawach jak strajki, groźby Rosji pod adresem naszego kraju, skandaliczne umorzenie długu przez Waldemara Pawlaka firmie J&S, zmianach ministra Ćwiąkalskiego w prokuraturze, problemach kadrowych rządu, opieszałości w przygotowaniu Euro 2012, czy innych rzeczywistych problemach kraju.



Stanisław Żaryn
 


http://www.polskieradio.pl/publicystyka/artykul.aspx?id=35744

[ Edytowany pią lis 14 2008, 01:01 ]
Powrót do góry
Adam
wto lis 18 2008, 12:13
admin

Zarejestrowany #2
Dołączył: pią lip 13 2007, 12:25
postów: 10
Poddaje się częściowo może nie miałem racji ale ....
Powrót do góry
zenekzenek
śro lis 19 2008, 12:50
Zarejestrowany #251
Dołączył: śro lis 12 2008, 12:26
postów: 0
Ten artykuł jest doskonałym przykładem, że ani Tusk ani Kaczyński nie nadają się do rządzenia. Zamiast prowadzić kraj do przodu oni wolą prowadzić prywatne wojenki. Wina leży po obu stronach. Jeden chce się wypromować na przyszłego prezydenta a drugi chce mieć większą władzę mimo, że konstytucja mu tej władzy nie daje. Jeden element planu L. Kaczyńskiego całkowicie rozumiem i się z nim zgadzam. Otóż on chce żeby Prezydent RP miał większe kompetencje niż dotychczas a to by było dobrze dla kraju. Problem tylko w tym kto by był tym prezydentem o tak znacznych kompetencjach. Bo jeśli to będzie gwiazdka marketingowa w postaci Tuska to z pewnością zaznaczy się w historii jako kolejny mierny prezydent, jak zresztą wszyscy do tej pory w III RP. Nie ma co mydlić oczy ludziom, że tutaj nie chodzi o kampanię prezydencką. Kampania zaczęła się już dawno. Osobiście mam nadzieję, że ani jeden, ani drugi nie zostanie prezydentem bo nie chcę wybierać tzw. "mniejszego zła" w wyborach. Dobrze by było gdyby na scenę wkroczył ktoś kto potrafi złapać lud "za ryj" i przeprowadzić wspólnie z rządem niepopularne ale konieczne reformy żeby Polska wyglądała wreszcie jak normalny kraj zachodu. Czy jest taka osoba? Dotychczas nie zauważyłem kogoś takiego na scenie politycznej. Ech... chyba znowu trzeba będzie wybierać za 2 lata polityka, którego najmniej nie lubimy :/
Powrót do góry
 

Przejdź do:     Powrót do góry

Kanały informacyjne: RSS 0.92 Kanały informacyjne: RSS 2.0 Kanały informacyjne: RDF
Powered by e107 Forum System


Witaj
Login:

Hasło:


Zapamiętaj mnie

[ ]

Dorabianie kluczy Goleniów

Ogłoszenia

Czas generowania: 0.0815 sek., 0.0137 z tego dla zapytań.