Przez lata pani Barbara korzystała z kranu na podwórku. Woda była doprowadzona z pobliskiej posesji brata byłego męża kobiety.
Opieka nie pomogła
Kobieta szukała pomocy w gminie. Prosiła wójta i opiekę społeczną o podłączenie wody. Nikt z urzędników nie zainteresował się losem kobiety i jej 13-letniej córki.Kierownik opieki społecznej w Osinie, Marcin Płusa wystosował do pani Barbary pismo, w którym informuje, że opieka nie może pomóc w ten sposób, że wykona przyłącze wody do mieszkania. Po rozeznaniu w środowisku kierownik opieki stwierdził: "Proszę sprawę załatwić w kręgu rodzinnym”.
- Czy to nie jest szczyt bezduszności? - pyta kobieta. - To żenujące, że kierownik organizacji, która w nazwie ma słowo pomoc, pisze mi, że mam sobie załatwić sprawę w rodzinie. Zostałyśmy bez warunków do życia. Jest zima, dziecko rano wstaje do szkoły, ja muszę gotować obiady, robić pranie, gdzieś musimy się myć. Dodatkowo od śmierci rodziców opiekuję się samotnym bratem. Nie jest nam łatwo. Dla gminy wykonanie przyłącza do mojej posesji to kwestia groszowa, dla mnie duży wydatek. Codziennie patrzę z okna mieszkania na piękną, wyremontowaną remizę strażacką ze wszystkimi mediami. Na to znalazły się pieniądze. A ja z dzieckiem mieszkam obok bez wody.Wójt przez telefon nie rozmawia
Próbowaliśmy w urzędzie gminy w Osinie dociec, dlaczego nikt nie chce pomóc tej rodzinie. Niestety, wójt nie chciał z nami rozmawiać telefonicznie. Sekretarz gminy przekazał nam jedynie, że Wiesław Tomkowski może udzielić informacji tylko w rozmowie osobistej z dziennikarzem.W tej sytuacji wydaje się, że cywilizacja do urzędu gminy w Osinie jeszcze nie dotarła, a wójt zapomniał chyba, że po to są telefony i internet, żeby dziennikarz ze Szczecina nie musiał jechać do Osiny kilkadziesiąt kilometrów po odpowiedź na pytanie, w jaki sposób gmina zamierza zająć się losem pani Barbary i jej córki.