Most nad rzeką Stepniczanką w Maszewie zbudowano w 1902 roku. Przez kilkadziesiąt lat jeździły po nim pociągi z Goleniowa do Maszewa. Kiedy w latach 90-tych zlikwidowano to połączenie, a tory rozebrano, most stanowił ciekawostkę zabytkową miasta i służył jako najkrótsze połączenie Maszewa z kolonią Radzanek. Był miejscem spacerów i trasą rowerową dla okolicznych mieszkańców.
- Szczyt bezmyślności, głupoty i braku poszanowania dla historii, tak najkrócej mogę skomentować decyzję PKP i gminy Maszewo - mówi Piotr Kaczor. - Gmina tłumaczy, że to dla bezpieczeństwa ludzi. Ale to dopiero teraz może dojść do tragedii. Każdego dnia chodzą i jeżdżą tędy ludzie.
- Bardzo lubiliśmy tu przychodzić - wspomina Krzysztof Ostasiewicz. - To wyjątkowo urokliwe miejsce na spacery, ogniska. Od najmłodszych lat pokonywałem ten most w drodze do domu z Maszewa. Jestem oburzony i zszokowany tym, co się stało. Wielu ludzi z mojej miejscowości do tej pory nie wie, że mostu już nie ma. Teraz ktoś może się tu zabić, bo przecież ludzie chodzą tędy wieczorami, jeżdżą rowerami i motorami, a wzdłuż tej drogi nie ma oświetlenia. Jeśli ktoś się rozpędzi i nie zauważy końca drogi, to po prostu wpadnie w ogromną przepaść i nie ma szans na uratowanie, bo jest bardzo stromy stok, a w dole płynie rzeka.
- Gdybyśmy wiedzieli, to byśmy do tego nie dopuścili - zapewnia Piotr Kaczor. - Nawet gdyby przyszło nam stać na moście dzień i noc.
Pracownicy urzędu, żeby nie odpowiadać na telefony i krytykę ludzi, wystosowali na stronie internetowej gminy lakoniczny komunikat, w którym czytamy m.in.: "Właściciel nieruchomości, czyli PKP pozostawił swoje mienie mocno zdekapitalizowane, co stwarzało potencjalne zagrożenie dla zdrowia i życia mieszańców. W trosce o bezpieczeństwo naszych mieszkańców UM Maszewo wielokrotnie zwracał się do właściciela nieruchomości o podjęcie stosownych działań mających na celu zabezpieczenie mostu kolejowego. Ponadto urząd nie pozostając biernym w zaistniałej sytuacji poczynił wszelkie starania w celu zminimalizowania niebezpieczeństwa. Rozwiązaniem problemu dla właściciela nieruchomości było podjęcie decyzji o rozbiórce mostu. W tym celu uzyskał wszelkie niezbędne pozwolenia w tym zgodę Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Szczecinie".
- Jak można takie bzdury wmawiać ludziom? - pyta Piotr Kaczor. - To jakaś farsa. Dopiero teraz miejsce po moście stanowi ogromne zagrożenie i od przeszło tygodnia pozostaje niezabezpieczone w żaden sposób. Pytam publicznie konserwatora zabytków, jak mógł podpisać zgodę na rozbiórkę naszego zabytku? Czy pan, panie konserwatorze był tu i oglądał ten most, zanim wydał taką decyzję?
Dowiedzieli się z "Głosu"
P.S.
informacja http://www.glosszczecinski.com.pl