Choroba "wściekłego liS-a"

Piotr Jakucki, sobota 25 sierpnia 2007 - 00:00:00

Choroba "wściekłego liS-a"
Najprawdopodobniej 21 października, a najpóźniej w listopadzie, pójdziemy do urn. Premier Jarosław Kaczyński oznajmił po posiedzeniu Rady Politycznej PiS, która dała zielone światło dla wyborów, że nie widzi w tej chwili możliwości podtrzymania rządu mniejszościowego, a takiego rządu, jaki jest w tej chwili, jaki był w ciągu ostatnich miesięcy, my po prostu nie chcemy. Jeszcze niedawno możnaby te słowa potraktować jako "zmiękczanie" LPR i Samoobrony, teraz jednak wysunięty pod adresem Platformy Obywatelskiej postulat przyjęcia przez nią uchwały popierającej wybory, nadzieje Giertycha i Leppera na odnowę "koalicji" przekreśla ostatecznie. Na szczęście.
 
Kaczyński do ostatniej chwili szukał możliwości dokończenia reform, przede wszystkim priorytetowego programowo wyeliminowania korupcji z życia publicznego, od zaplecza politycznego rządu po nieuczciwych lekarzy. Dwa lata temu znaleźliśmy się w komfortowej sytuacji z własnymi: parlamentem, premierem i prezydentem. Naprawa kraju i wyciąganie go z dna politycznego, ekonomicznego i społecznego mogła zakończyć się sukcesem. Destrukcja ze strony Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin kładzie na tym krzyżyk i składa na te partie odpowiedzialność za ewentualną reaktywację patologii, charakterystycznych dla Polski okrągłostołowej, z którą Giertych i Lepper, poza deklaracjami, nigdy nie walczyli. Mimowolnie staje przed oczami czerwiec 1992 r., gdy pod wodzą prezydenta Wałęsy obalano rząd Jana Olszewskiego. Bano się "teczek". Po 15 latach kontratak na odnowę wykonuje "front obrony aferałów". Wtedy decydowało się na lata: Czyja będzie Polska i teraz wracamy do tej kwestii. Wybory muszą więc być traktowane wyłącznie jako plebiscyt: czy chcemy kraju prospołecznego - wolnego od patologii "państwa solidarnego", z silną gospodarką i niskim bezrobociem. Czy też ma wrócić "Układ" oligarchów, chroniący agenturę i aferałów, ludzi traktujący jak śmiecie, zamykający się w terminie "społeczeństwa obywatelskiego", co przepowiada już Tomasz Wołek. Ten "wybitny publicysta" tzw. poprawności politycznej rodem z TVN apeluje, by głosować na ludzi obliczalnych, sensownych, normalnych a nie na paranoików. Ci normalni, to rzecz jasna "lwy salonowe": Mazowiecki, Geremek, Komorowski, Tusk, Buzek, Pitera, Kalisz, Olejniczak, Borowski i Kwaśniewski. "Salon", odpowiedzialny za przekręty po 1989 r., któremu do skóry dobrał się dopiero PiS. To dopiero będzie raj dla demagogii Leppera i Giertycha - naturalnie jako "opozycjonistów" - założywszy, że Pan Bóg ukarze nas ich dalszym istnieniem w polityce.
Wybory są ryzykiem, ale postawę szefa rządu popieram, nie tylko ze względu na jego uczciwość jako polityka, gdyż od początku konsekwentnie zapowiadał, że wybory będą, jeżeli gabinet straci możliwość działania. Mogą się one skończyć zwycięstwem, ale także tzw. silną opozycją: uzyskaniem ilości mandatów, uniemożliwiających Sejmowi odrzucanie wet prezydenta. Ale to tylko hipotezy...
Kaczyński, jako człowiek i szef partii o wysokich kanonach etycznych nie mógł dłużej współpracować z ugrupowaniami, którym bliżej do politycznego półświatka niż do fundamentów IV RP. Działania LPR i Samoobrony są bowiem syndromem "choroby wściekłego LiS-a" - wrogości do uczciwego państwa, budowanego przez PiS. Zwalczaniu korupcji służyło powołanie CBA, za korupcję i nieprawidłowości z wicepremierostwa poleciał Lepper, z ministerstw: Tomasz Lipiec i Janusz Kaczmarek. Prawo za rządów PiS ma być jednakowe dla wszystkich. Bez względu na barwy.
Do sierpniowego posiedzenia Sejmu już tylko dni. LPR złożyła wniosek o odwołanie premiera, Samoobrona domaga się komisji śledczej mającej zbadać operację CBA, chcąc tę służbę sparaliżować. Platforma - która nie wycofała wniosków o odwołanie wszystkich ministrów - gra "dobrego wujka" reform, obrońcę demokracji i parlamentaryzmu. Zgodziła się na przyjęcie przed wyborami pakietu najważniejszych dla państwa ustaw, m.in. związanych z wejściem Polski do strefy Schengen oraz przyjęciem nowego wzoru oświadczenia lustracyjnego dla kandydatów startujących w wyborach. W rezultacie do samorozwiązania raczej nie dojdzie na najbliższym posiedzeniu.Bez złudzeń jednak: prawdziwą intencją PO jest zniszczenie PiS. Stąd sejmowa współpraca z komunistami i organizowanie ruchów obywatelskiego nieposłuszeństwa przeciwko legalnemu rządowi.
A czy u Giertycha i Leppera nie jest identycznie? "Od zawsze" są specjalistami od pomawiania polityków PiS. W zeszłym tygodniu opozycja, media prywatne, telewizja publiczna i tzw. dyżurne autorytety podskakiwały z radości słuchając i nagłaśniając do znudzenia kolejne brednie o "przecieku Ziobry" w sprawie CBA- to watażka Samoobrony, czy o "wyborczych taśmach Kaczyńskiego" - to Giertych.
A my czekamy na Sejm. Jeden ze scenariuszy, mniej granych, to konstruktywne wotum nieufności. Na antenie Radia TOK FM Lepper puścił "w tym temacie" perskie oko do Tuska, apelując o stworzenie przejściowego rządu fachowców nie patrząc na to czy będzie to popierać SLD, Samoobrona, Liga - obojętnie, kto. A nuż PO weźmie odpowiedzialność za państwo... taką jak w Warszawie, gdzie tworzony wraz z SLD tzw. układ warszawski przez lata dorabiał się na stolicy, a pokłosiem są sprawy skierowane do sądu przeciwko prominentom PO.
Każdy, kto choć trochę patrzy na scenę polityczną wie, kto ma czyste, a kto brudne ręce. Tymczasem Mieczysław Ryba w tekście "Polska czy partia", zamieszczonym w "Naszym Dzienniku" z 9 sierpnia br. "uświadamia", że obecny kryzys w koalicji rządowej w sposób jednoznaczny sprowokował Jarosław Kaczyński. Większość obserwatorów, nawet tych bardzo przychylnych braciom Kaczyńskim, widzi w działaniach premiera kolejny etap realizacji celu budowaniem jednej, wielkiej partii na prawicy. Zły był premier, "gnojący" patriotów z koalicji: "Taśmy Renaty Beger" w doskonały sposób zilustrowały, jakie intencje miało PiS w stosunku do koalicjanta. Chodziło po prostu o rozbicie partii będącej dla partii Kaczyńskich największą konkurencją. Podobne działania wykonywano w odniesieniu do LPR.
Czytałem i zastanawiałem się, czy Ryba spadł nagle z księżyca (gdy pokazały się "taśmy Beger" Samoobrona nie była koalicjantem, proszę pana autora!), czy też manifestuje po prostu swoją proLiSowską, opozycyjną, tromtadrację. To, że Kaczyński chce budować silną partię prawicową nie jest zarzutem, wręcz przeciwnie, takie jest zadanie lidera (gdyby robił to Giertych albo Lepper, to Ryba pewnie by promieniał...). Absurdem jest twierdzenie, że Samoobrona i LPR były konkurencją dla PiS-u, który w rzeczywistości wyciągnął je "z musu" z marginesu politycznego. W 2005 r. konserwatywno-centrowy PiS, nie uzyskawszy większości gwarantującej samodzielne rządzenie, został postawiony przed wyborem między dżumą a cholerą. Liberalna Platforma pozostała w totalnej opozycji, jako największy obrońca "okrągłego stołu". Musiało paść na partie, z którymi PiS-owi było tak samo po drodze jak z Tuskiem, w tym - populistyczną, destrukcyjną Samoobronę, uważaną za "psa łańcuchowego SLD", z jej sentymentami do PRL i działaczami PZPR w szeregach.
Inne korzenie miała Liga Polskich Rodzin, powołująca się na wartości chrześcijańskie (ciekawe jak do nich mają się niezgodne z faktami wypowiedzi Giertycha o tzw. obiedzie jasnogórskim), w istocie przesiąknięta prorosyjską neoendecczyzną i czerpiąca z myśli trzech pokoleń rodu Giertychów. Poczynając od Jędrzeja, który legitymizował na emigracji PRL, uznając ją za wielką zdobycz, której trzeba strzec jak oka w głowie, a 7 lat później poparł pucz Jaruzelskiego przeciwko "Solidarności", po Macieja, który w latach 80. zasiadał w tzw. Radzie Konsultacyjnej przy - wzorze patriotyzmu dla Jędrzeja - gen. Jaruzelskim. Roman Giertych od tej rodzinnej hagiografii "Polski moskiewskiej" publicznie się nie odciął.Gdy pisałem, że LPR i Samoobrona to największe szkodniki obecnej Polski, o wiele gorsze niż opozycyjne PO i SLD - spotkałem się z gwałtownymi atakami. Podtrzymuję: tak, są to najgorsze szkodniki, wręcz gangsterzy polityczni, mający za nic dobro kraju, swoją destrukcją paraliżujący marsz Polski ku normalności. Najobrzydliwsze, ale i typowe dla tego sortu ludzi, jest to, że broniąc aferzystów i korupcji, mają na ustach zawsze wielkie słowa o Ojczyźnie. Lepper, forsując sprawę komisji śledczej ds. CBA, mówił o dobrym imieniu Polski. Giertych "w tym temacie" w zeszły czwartek, wykrzykiwał, że lojalność wobec Polski jest ważniejsza, niż lojalność wobec Pana Premiera. Lojalność wobec jakiej Polski, bo na pewno nie tej "czystych rąk" budowanej przez PiS...
"Cały ten zgiełk" ma miejsce tuż przed rocznicą Bitwy Warszawskiej z 15 sierpnia 1920 r., która uratowała naszą niepodległość przed najazdem sowieckim. Trudno się oprzeć wrażeniu, że przeżywamy deja vu, podobne do ówczesnego marszu czerwonej zarazy.
Piotr Jakucki

Artykuł pochodzi ze strony
http://www.naszapolska.pl/


Ta publikacja pochodzi ze strony Goleniów net - Portal Powiatu Goleniów
( http://goleniow.net.pl/e107_plugins/content/content.php?content.41 )


Czas generowania: 0.0175 sek., 0.0017 z tego dla zapytań.